Mokra przygoda Kaede (Hehe)

13 kwietnia 2013 roku, Kaede jak zwykle obudził się o szóstej rano - był rannym ptaszkiem, mimo tego, że dzisiaj miał urodziny przygotował śniadanie dla siebie i rodziców. Z gotowym posiłkiem wyszedł na taras rozkoszując się głosami budzącej się do życia przyrody. Po zjedzeniu śniadania poszedł nakarmić zwierzęta w zoo. Przekraczając próg domu został przywitany uściskami i głośnym sto lat. Podziękował za życzenia, zjadł kawałek ciasta i zaczął przeglądać prezenty. Ku jego zdziwieniu w prezentach było:
-5 000$
-Pokeball [5x]
-Potion [2x]
-Mapa
-PokeDex
-PokeNav
Po dłuższej rozmowie z nimi spakował się, wziął ze sobą Chinchou i ruszył w świat. Udał się w stronę rzeki z nadzieją, że spotka jakiegoś pokemona wartego uwagi. Jednak natknął się na to co zawsze: Caterpie, Spinaraki i Oddishe. Ale chwila... Co to za dźwięk? - spytał Kaede sam siebie - To przecież rój rozwścieczonych Beedrillów! Coś musiało już tędy iść i nie było to nic dobrego.

- Co to mogło być? - zapytałem sam siebie i ruszyłem dalej licząc na to, że spotkam owe coś na swojej drodze.
- Więc Chin jak myślisz uda nam się coś dzisiaj złapać, a może pójdziemy tylko popływać? - powiedziałem do Chin i szedłem dalej.

-Chin, Chinchou! (Uważaj!) - Krzyknął Twój pokemon wskazując na szarżujące Beedrille.

- O kuźwa! - krzyknąłem i zacząłem uciekać.
- Gdzie są jakieś krzaki? No do cholery muszę się gdzieś schować!! - krzyczałem i biegłem ile tylko sił w nogach.

*Niebo się rozstąpiło i usłyszałeś potężny głos mowiący: Nie ma żadnych krzaków muahahahha!* (Nie bierz tego pod uwagę, musiałem to napisać)
Po swojej prawej stronie zobaczyłeś gęsty las, a po prawej rzekę. Zastanawiasz się w którym miejscu szukać szczęścia.

- Rzeka! Tam się udam! Wskoczę do wody i pokemony odlecą. - pomyślałem i biegłem dalej nie obracając się za siebie.
- Kiedy tylko znajdę się w wodzie wypuszczę Chin'a.

Po skoku na główkę do wody oczekiwałeś zderzenia z taflą zimnej, orzeźwiającej cieczy, jednak natknąłeś się na coś innego - Twardą, i zimniejszą niż woda nawierzchnią kamieni. Jedyne co zdążyłeś zauważyć to to, że wpadłeś do jaskini. Obudziłeś się parę dni później z ogromnym bólem głowy w ciemności groty. Z daleka usłyszałeś złowieszczy śmiech. Rozejrzałeś się z nadzieją zauważenia jakiejkolwiek możliwości wyjścia. Jednak droga do góry była odcięta - śliskie pionowe ściany nie pozwalały na wydostanie się. Miałeś zatem do wyboru prawy, lub lewy tunel. Oba wyglądały równie strasznie, jednak w lewym było jakby jaśniej... * Wybierzesz lewy i będziesz lewym? Hahahaha *

-Hmm.... Prawo gdzie jest ciemno czy lewo gdzie jest jaśniej? Pff.... Takie tunele to ja na klate przyjmuję!!!! Idę w prawo!! Chin poświeć mi swoimi czółkami - powiedziałem do pokemona i ruszyłem przed siebie oczekując wyjścia z jaskini.

Będąc w tunelu zauważyłeś, że tunel powiększa się zamieniając w ogromną grotę. Chinchou szedł w milczeniu uważnie czegoś nasłuchując i próbował nie uciec do drugiego tunelu. Nagle ku Twojemu zdziwieniu wybiegł do przodu zostawiając Cię kompletnie samego we wszechogarniającej ciemności.

- Chin ty mały!!!! Wracaj tu!!!! Eh.... I co teraz? No cóż pójdę dalej - powiedziałem i szedłem dalej z wyciągniętymi rękoma, aby w nic nie walnąć. Idąc tak w ciemności nasłuchiwałem tylko, czy coś się do mnie nie zbliża.
- Cholera w takich miejscach jest wiele pokemonów typu ciemność i duch, obym żadnego nie znalazł.

Nagle niczym Alicja w Krainie Czarów wpadłeś do dziury, uprzednio widząc białego (!) Buneara. Znowu poobijałeś się, jednak nie wystarczająco, by się poddać i nie ruszyć dalej. Usłyszałeś nagle dziwny tupot przed sobą. W ciemnościach nic nie mogłeś zobaczyć, więc zacząłeś się wycofywać w uczuciu narastającego wokół strachu. Uderzyłeś plecami w ścianę, a to coś nadal się zbliżało. Nagle usłyszałeś ciche głosik. -Dril-Drilbur? (Kim jesteś?) - zapytał pokemon przed Tobą.

Przerażony sytuacją oraz tym kogo spotkałem powiedziałem:
- Czczcz... Cześć. Jestem Kaede i poszukuję mojego pokemona. Może widziałeś małego Chinchou biegającego po jaskini? - Zapytałem i czekałem na odpowiedź pokemona
- A i jeszcze jedno szukam też wyjścia z tej groty
Złapałem oddech i usiadłem na ziemi wyjmując kanapkę z kieszeni.

-Dril, Drilbur, Dril, Drilbur, Dril. (Nie, nie widziałem, chodź za mną, pomogę Ci się wydostać). Powiedział pokemon i ruszył przed siebie. Poszedłeś za nim uważając na wszelkie dziury. Pokemon wyprowadził Cię z powrotem do groty w której byłeś. W oddali zobaczyłeś światło.

- Światło.... Może to zasadzka.... Albo mój Chin! - krzyknąłem i pobiegłem ciemnym tunelem w stronę światła. Biegłem to za dużo powiedziane, szedłem szybszym krokiem, gdyż bałem się, że się wywrócę.
- Co tam może być? Może jacyś ludzie? Górnicy...? Nie.... - zamyśliłem się podczas podróży

Skręciłeś i ujrzałeś źródło światła - Słońce. W suficie była dziura, najprawdopodobniej zrobiła ją wigloć, bowiem cały czas spadały krople wody. Możesz stąd wyjść, bowiem zwisają tu liany, po których spokojnie możesz się wspiąć, jednak Chinchou nie ma w okolicy. Możesz kontynuować poszukiwania w ciemności tunelów albo sprawdzić, czy nie ma w rzece, lub jeziorze, w końcu skądś musi brać się ta woda.

- Hmm... Mogę iść dalej, ale Chin został, a nie sądzę, aby mógł się wdrapać po tych lianach. Zostaję... - powiedziałem i ruszyłem dalej nie zważając na to, że mogę już nie znaleźć wyjścia.

Idąc dalej tunelem usłyszałeś ten sam śmiech co na początku. Mimo strachu szedłeś dalej. Nagle zobaczyłeś poświatę. Podbiegłeś z nadzieją, że to Chinchou. Jednak jedyne co zobaczyłeś to lecący w Twoją stronę ogień. Najprawdopodobniej jakiś pokemon użył miotacza ognia, zdążyłeś pomyśleć, zanim uskoczyłeś. Zza rogu wyszedł Arcanine. Zacząłeś się wycofywać, jednak Arcanine znowu użył miotacza ognia - najwidoczniej wkroczyłeś na jego terytorium. Za sobą usłyszałeś cichę Chin, Chinchou (C-co to jest?)

Złapałem Chin'a i zacząłem uciekać.
- Cholera, że to musi być Arcanine! Dlaczego właśnie on, a nie Zubat? Chin posłuchaj mnie uważnie... Nie patrz za siebie. - powiedziałem i biegłem dalej

Chin według swojej natury wyrwał się z Twojego uścisku i podszedł do Arcanine i próbował wyjaśnić sytuacje. Wystraszony nie wiedziałeś co zrobić, podbiec do Chinchou i znowu z nim uciekać, czy stać i czekać na odpowiedź ze strony Arcanine.

Mając zaufanie do Chin'a tylko podszedłem i czekałem jak rozwinie się sytuacja.
- Chin mam nadzieję, że wiesz co robisz. Ufam Ci nie ważne w jak beznadziejnej sytuacji się znajdziemy.

Sytuacja była, zaiste beznadziejna, wręcz chujowa, bowiem za wami ukazał się drugi Arcanine. Ten, który dopiero was zobaczył użył miotacza płomieni, lecz Chinchou odbił to Water Gun'em. Arcanine'y porozmawiały ze sobą i usiadły przed wejściem do korytarza.
- Czemu jesteście tak agresywne? - Zapytał Chinchou.
- Nie Twoja sprawa. - Warknął jeden z Arcanine'ów.
- Co jest w tamtym korytarzu? - Spytał Chinchou.
- Albo teraz wyjdziecie albo spalimy was doszczętnie. - Odpowiedział drugi.
- Dobrze, przepraszamy, nie będziemy się już narzucać. - Powiedział Chinchou powoli i ostrożnie się wycofując, zrobiłeś to samo i po chwili byliście pod dziurą w suficie.

- Cholera Chin strasznie mnie interesuje co tam jest. Mam pomysł złapmy jeszcze jakiegoś pokemona może typu wodnego, albo ziemnego. Nvm... Dobra wskakuj na ramię i idziemy. - powiedziałem i zacząłem się wspinać
- Musze się dowiedzieć czego pilnują...

Wspinając się po lianach przedzierałeś się przez pajęczyny, nagle nie czułeś już takiego ciężaru na ramieniu.

-Chin? Chin gdzie jesteś? - zapytałem i zacząłem się rozglądać
- To uparty pokemon.... Ej Chin to nie pora na zabawy!

-Chin, Chinchou!!! (Ratunku!!!) Usłyszałeś z góry. Gdy tam spojrzałeś ujrzałeś odlatującego Fearow'a z Twoim Chinchou, którego zabrał, gdy myślałeś nad zawartością groty. Patrzyłeś w którym kierunku leci, po chwili wylądował na jednym z drzew razem z Twoim Chinchou.